Nasze dziewczyny od zawsze wykazywały się pomysłowością co do terminów porodów. W szczególności upatrzyły sobie różnego rodzaju święta. Porodowym standardem były niedziele, Sylwester, Wielkanoc,1 Maja itp.
Tym razem Yamaha postawiła na zupełnie inny aczkolwiek równie pamiętny dzień. 13-ego (na szczęście nie piątek) października, we wtorek. W dniu, w którym zatrzęsła się (dosłownie) ziemia w Świnoujściu. To była potrójna kumulacja: 1. Detonacja Tallboya (leżącego nieopodal nas~1000m) 2. My na kwarantannie w domu zwolnieni z obowiązkowej ewakuacji, i 3.Yamaha rodząca w chwili gdy chata zatrzęsła się w posadach (albowiem Tallboy nieco niezgodnie z planami wybuchł za wcześnie)
Cóż, nie obyło się bez skutków ubocznych. Kociaki tak się wystraszyły, że sierść dęba im stanęła i tak pozostało do dzisiaj albowiem z czwórki, trójka jest długowłosa co jest zupełnie nieprawdopodobne statystycznie. W związku z tak bombowym wydarzeniem postanowiłam wyjątkowo odejść od zasady przydzielania imion kolejnymi literkami alfabetu. Ten miot będzie na literkę "T" a maluchy przybiorą imiona artyleryjskie, z których najbardziej pamiętne będzie TALLBOY-niebieski długowłosy kocurek. Pozostałe maluchy to: TORPEDA-liliowa długowłosa dziewczynka, TROTYL- liliowy długowłosy chłopak i nasza rodzynka, jedyna krótkowłosa niebieska dziewczynka TETETKA.